Multitasking u ludzi – czy to jest możliwe?

Piotr Nabielec — №2 z Jakubem Ujejskim

Mit multitaskingu

Jesteśmy coraz bardziej efektywni, ale też coraz bardziej zajęci. Coraz więcej ludzi czuje się pod presją okiełznania multitaskingu, by sprostać wyzwaniom, które przed nimi stoją. Czy człowiek w ogóle może na dłuższą metę funkcjonować w ten sposób? Okazuje się, że w tym temacie mamy wiele do nauczenia się od maszyn, które sami od lat projektujemy i programujemy.

Kiedy słyszymy multitasking, najczęściej wyobrażamy sobie człowieka robiącego dwie rzeczy na raz. Rozmawia z klientem przez telefon, a jednocześnie wypełnia formularz. Odpisuje na e-maila, a jednocześnie uczestniczy w telekonferencji. Rozmawia z kimś i jednocześnie wymyśla nową strategię, nie związaną z tą rozmową. Na różne sposoby próbujemy być bardziej efektywni właśnie w ten sposób, choć badania pokazują, że wydajność naszego umysłu i zdolność do zapamiętywania spadają o dziesiątki procent, kiedy próbujemy aktywnie zająć się dwoma lub więcej aktywnościami w tej samej chwili.

Przyjrzyjmy się teraz, jak to robią maszyny. Systemy operacyjne na naszych komputerach wykonują dziesiątki zadań na raz. Odtwarzają muzykę, ściągają i instalują aktualizacje, jednocześnie możemy pracować nad dokumentem albo przeglądać strony. Gdyby jednak przyjrzeć się, jak one to robią, okazałoby się, że każdy z działających procesów otrzymuje dla swojego działania wycinek czasu rdzenia procesora, a po chwili następuje przełączenie na kolejne zadanie. Sprytny dobór czasu przełączania powoduje, że działanie komputera wydaje się płynne, pomimo tego, że w danej chwili wykonuje on fizycznie tylko jedną operację. Czy nie dokładnie tego chcemy u ludzi?

Uczmy się od maszyn!

Gdyby przez moment założyć, że człowiek nie może fizycznie robić dwóch rzeczy na raz, moglibyśmy dojść do bardzo ciekawych wniosków i rozwiązań. Coraz większą popularność zyskują techniki takie jak Pomodoro Technique, które wykorzystują fakt, że ludzki umysł może efektywnie skupić się tylko na jednej aktywności. Nie chodzi przecież o to, by angażować się w wiele aktywności w tej samej chwili, ale by z perspektywy czasu wydawało się, że pracowaliśmy nad wszystkim równolegle.

Technika Pomodoro dzieli nasz czas na 25-minutowe interwały, w trakcie których jesteśmy skupieni na wykonaniu jednego, konkretnego zadania lub grupy mniejszych zadań. Nie przełączamy kontekstów, nie sprawdzamy, co nowego się wydarzyło, zapominamy o e-mailach, wyciszamy to wszystko, co próbuje zakłócić nasze skupienie.

Jeśli przepracujemy 25 minut skupieni na tylko jednej rzeczy, następnie zrobimy sobie przerwę, by znów oddać się pełnej skupienia sesji, okaże się, że byliśmy w stanie wykonać dużo więcej niż próbując te aktywności prowadzić równolegle, często się przełączając. Znam osoby, które w trakcie takiej 25-minutowej sesji były w stanie wykonać swoją dotychczasową półdniową normę! Nic dziwnego, że były tym faktem głęboko zdumione i zdały sobie sprawę z ilości przełączeń między zadaniami, które rujnowały ich wydajność.

Niestety, w miarę jak przybywa pomagających nam gadżetów, coraz łatwiej zacząć je wykorzystywać przeciwko nam samym. Przeglądamy maile w trakcie rozmowy, pracując w pełnym skupieniu jesteśmy rozpraszani przez wyskakujące okienka, sygnały dźwiękowe, zerkamy przez minutę na różne artykuły, nowości, skanujemy nagłówki, prowadzimy trzy rozmowy na raz na komunikatorze. Poziom skupienia spada drastycznie, aż nie jesteśmy w stanie w pełni się skoncentrować, gdyż nasz umysł przywykł już do tego zgiełku i nie potrafi bez niego funkcjonować.

Większa wydajność, większa satysfakcja

W osobistej produktywności chodzi więc o to, by nasz multitasking bardziej przypominał to, co robią procesory skupione w danej chwili tylko na jednym zadaniu i mądrze dzielące czas między wszystkie wątki. Próby aktywnej pracy nad dwoma aktywnościami w tej samej chwili przynoszą wręcz odwrotne efekty.

Praca w pełnym skupieniu nad jedną aktywnością przynosi nam również dużo większą satysfakcję. Kiedy próbujemy skupić się na jakimś zadaniu, zazwyczaj na początku pojawia się wiele myśli, alternatywnych możliwości i niepokoju. Wydaje się, że wszystko chce nas oderwać. Po paru lub parunastu minutach nieprzerwanej pracy jesteśmy jednak „zasysani” przez zadanie i osiągamy ten poziom skupienia, który pozwala być naprawdę efektywnym, ale też czerpać mnóstwo satysfakcji. Wielu z nas, przez ciągłe odrywanie od aktualnego zadania, częste przełączenia i setki „rozpraszaczy” w ogóle nie osiąga tego stanu w ciągu całego dnia pracy.

Przyglądając się swoim aktywnościom, musimy zwrócić uwagę na te momenty, w których próbujemy robić dwie rzeczy w tej samej chwili. To jest potwornie męczące i na dłuższą metę dużo mniej wydajne. A do tego — okrada nas z satysfakcji. Czy naprawdę musimy co chwilę zerkać na przychodzące e-maile, natychmiastowo reagować na wszystkie sygnały i przeglądać setki stron i nagłówków? O ile efektywniejsza byłaby nasza praca i spotkania, gdyby wszyscy byli w stu procentach skupieni na tu i teraz? Na tradycyjnie pojętym multitaskingu tracimy my, nasza wydajność, nasze zadowolenie z życia, ale też nasze relacje, które wymagają bycia „tu i teraz” bardziej niż cokolwiek innego. Jeśli multitasking, to tylko z głową.

Fot.: Flickr / Brett Jordan na lic. CC BY 2.0

Piotr nabielec

Piotr Nabielec

Trener i coach w IT z doświadczeniem na różnych stanowiskach w dużych korporacjach (Motorola, NSN, Sabre) i małych firmach. Pasjonata, który pomaga ludziom i organizacjom być bardziej produktywnymi i osiągać swoje marzenia. Autor książki „Effective Multitasking” i blogger w temacie produktywności i komunikacji.

Przeczytaj książkę Piotrka