Zasada numer 6

Krzysztof Skubis — №8 z Mariuszem Gralewskim

Masz swoje zasady postępowania?

Ile ich jest? Pięć? Chcesz się dowidzieć o „zasadzie numer 6”? Może ją dołączysz do swoich?

Masz więcej niż pięć zasad? A może zastąpisz „zasadą numer 6” jakąś swoją zasadę?

Masz mniej niż pięć zasad. Może zastąpisz „zasadą nr 6” wszystkie swoje zasady? A mimo to nie zmienisz jej numeru na inny :)? Nie wierzysz? Czytaj dalej.

Anegdota

Z książki Rosamund Stone Zander i Benjamina Zandera: „Sztuka możliwości. Jak przekształcić życie zawodowe i osobiste”.

Premierzy dwóch państw siedzą w gabinecie, omawiając sprawy międzynarodowe. Nagle wpada jakiś człowiek: z gniewu bliski jest apopleksji, krzyczy, tupie i bije pięścią w biurko. Premier-gospodarz upomina go:

„Peter, uprzejmie przypominam ci zasadę numer 6.”

Po czym Peter natychmiast powraca do zupełnego spokoju, przeprasza i wycofuje się. Politycy powracają do rozmowy, ale po dwudziestu minutach znów im ktoś przerywa: tym razem jest to histeryzująca kobieta, która dziko gestykuluje z rozwianymi włosami. Znów padają słowa:

„Marie, proszę pamiętać o zasadzie numer 6.”

Raz jeszcze powraca zupełny spokój, a kobieta wycofuje się, kłaniając się i przepraszając. Kiedy podobna scena powtórzyła się po raz trzeci, zagraniczny premier zwraca się do swojego gospodarza:

„Drogi przyjacielu, wiele w życiu widziałem, ale nic równie godnego uwagi. Czy zechciałbyś zdradzić mi sekret zasady numer 6?”

„To bardzo proste” — pada odpowiedź. „Zasada numer 6 mówi: Nie bierz siebie tak cholernie serio.”

„Ach tak” — mówi gość — „to wspaniała zasada.”

Po chwili namysłu dopytuje się jednak:

„A jakie, jeśli wolno mi spytać, są pozostałe?”

„Nie ma żadnych innych.”

Co mi powyższa anegdota mówi?

Po pierwsze, że jest mi bardzo trudno nie brać siebie tak cholernie serio. A Tobie?

Po drugie, że jeśli jednak przestanę brać siebie tak cholernie serio („wrzucę na luz”), to wiele moich problemów po prostu zniknie. Kto wie, może wszystkie?

Nie widzisz tego? Przypomnij sobie ostatnią sytuację, która cię mocno zbulwersowała. Co tam się stało? Jaka twoja potrzeba została zignorowana? Jaka istotna dla ciebie wartość została naruszona? A teraz pomyśl, jak to samo wydarzenie wpłynęłoby na ciebie, gdyby ta potrzeba (ta wartość) nie była taka istotna. Gdyby udało ci się w praktyce przyjąć „zasadę nr 6”. Że to trudne? Jasne, że trudne. Ale na tym etapie nie mówię (jeszcze) o praktycznym wdrożeniu tej zasady w życie. Na razie zastanawiam się, czy w ogóle chcę taką zasadę przyjąć (zakładając, że jest możliwe jej praktyczne wdrożenie). Chcesz? Czytaj dalej.

Co mnie powstrzymuje przed przyjęciem „zasady numer 6”?

Najczęściej jest to strach. Przed czym? Że nie będę traktowany/a poważnie przez innych skoro sam się nie traktuję poważnie.

Tutaj warto się zatrzymać. „Zasada numer 6” nic nie mówi o tym, żeby robić z siebie błazna, osobę niepoważną. W istocie (tak jak ja to rozumiem) proponuje mniej: zadęcia, obrażania się, poczucia wyższości, lekceważenia dla innych, itp. Co więcej: moim zdaniem stosowanie „zasady numer 6” jest nawet lekiem na wymienione słabości.

Jeśli faktycznie nie traktuję się „tak cholernie poważnie”, to mogę się przyznać do błędu zamiast „iść w zaparte”. Mogę ze spokojem przyjąć jakąś złośliwą uwagę kolegi i nawet dorzucić coś do niej, czyniąc ją bardziej dowcipną niż złośliwą. Mogę się mniej denerwować. Mogę się nie przejmować tym, że tym razem moja praca nie jest absolutnie perfekcyjna. Łatwiej mi jest pogratulować koledze, że zrobił coś ode mnie lepiej.

Pytanie brzmi, czy chcę być taki/a jak opisany powyżej wzorzec? Czy raczej wolę demonstrować swoją wyższość w każdej możliwej sytuacji? Żeby wszyscy widzieli wyraźnie jaki/a jestem doskonały/a. Bo przecież inaczej, to oni tego nie zauważą? Nie docenią? A moją łatwość przyznawania się do błędów wykorzystają przeciwko mnie, zliczając moje błędy?

Jak wdrażać „zasadę numer 6”?

Nie mam idealnej recepty dla każdego. Podzielę się swoim doświadczeniem i obserwacjami. Myślę, że każdy sam może przemyśleć swoje postępowanie i odkryć, co mu/jej sprawia największą trudność. A potem znaleźć sposób na walkę z tą trudnością.

Moim największym problemem było przyznawanie się do błędów. Tak się z złożyło, że najpierw usłyszałem odmianę „zasady numer 6” w wersji „make yourself a fool at least once a day” („zrób z siebie głupka przynajmniej raz dziennie”). I bardzo mi się spodobała :) Od razu zacząłem ją stosować. Tzn. nie robiłem z siebie głupka specjalnie. Ale ilekroć zauważałem u siebie zachowanie, który było, mówiąc oględnie, mało przemyślane — zaraz komuś o tym opowiadałem. Zauważyłem, że zwykle szczerze się razem z tego śmieliśmy. Efekt uboczny najczęściej był taki, że ta druga osoba opowiadała o sobie coś podobnego. I taka rozmowa nas zbliżała. Obecnie rozwinąłem ten sposób na sytuacje, gdy ktoś mi zwraca uwagę (na coś czego sam nie zauważyłem). Szybko podchwytuję, przyznaję rację, i pokazuję na ile sposobów mógłbym to coś zrobić lepiej, gdybym chwilę pomyślał. Oczywiście, staram się naprawić swój błąd (jeśli chodziło o błąd) najszybciej jak się da i dać od siebie jeszcze coś ekstra (w ramach rekompensaty). I najczęściej powoduje to, że zyskuję jeszcze większy szacunek danej osoby niż poprzednio. W naszej rodzinie często opowiadamy sobie takie historie dla poprawienia humoru, licytując się kto zrobił coś najgłupszego (ale nie specjalnie — takie sytuacje się nie liczą).

To naprawdę działa. Nie spotkałem się dotąd z sytuacją, żeby ktoś uznał mnie za głupka, bo się przyznałem, iż głupio się zachowałem. Raczej odnoszę przeciwne wrażenie, że ludzie myślą, że chyba jestem inteligentny skoro z taką łatwością przyznaję, gdy postąpiłem głupio.

Jak „zasada numer 6” ma się do produktywności?

Podam jeden przykład ufając, że pozostałe -naście lub –dziesiąt odkryjesz sam/a.

Jeśli nie traktuję siebie tak cholernie poważnie, to łatwo się przyznaję do błędów. Zamiast tracić czas na udowadnianie, że to nie moja wina (a tak w ogóle to żadnego błędu nie było), zabieram się do korygowania błędu. W rezultacie szybciej poprawiam swoje błędy. A ludzie, z którymi współpracuję, też robią podobnie: szybko się przyznają i szybko poprawiają.

Wnioski

  1. Zastanów się, jakie zasady sterują twoim zachowaniem (życiem?)

    Nigdy tego nie robiłeś/aś? Może właśnie nadszedł na to czas. Co Twoje obecne zasady Ci dają? A czego Cię pozbawiają? Czego wśród nich brakuje? Czego jest za dużo?

  2. Przyjrzyj się „zasadzie nr 6”

    Jak bardzo pasje do Twoich zasad? Które z obecnych zasad mogłaby zastąpić?

  3. Zdecyduj, czy chcesz stosować „zasadę nr 6”

    Jakie odniesiesz korzyści? Jakie poniesiesz straty? Czego się boisz? Nie uciekaj w myślenie: „jej i tak się nie da w prawdziwym życiu wdrożyć”. Decyduj z założeniem, że istnieje sprawdzony sposób na jej wdrożenie (choć Ty go może jeszcze nie znasz).

  4. Postanów od kiedy wdrażasz ją w życie (jeśli chcesz ją wdrożyć)

    Przemyśl sposób, w jaki w przyszłości sprawdzisz, że osiągnąłeś swój cel.

  5. Wymyśl (burza mózgu/ów) kilka sposobów wdrażania „zasady numer 6”

    Co jest twoją największa trudnością? Jak ją zaadresujesz? Od kiedy zaczniesz wdrożenie :)?

  6. Opowiedz bliskim o swoim postanowieniu

    Obserwuj ich reakcję. Może też zechcą ją wdrożyć? Wdrażanie w towarzystwie jest łatwiejsze.

Chcesz wiedzieć więcej?

Przeczytaj książkę Rosamund Stone Zander i Benjamina Zandera: „Sztuka możliwości. Jak przekształcić życie zawodowe i osobiste”.

Fot.: Flickr / aakanayev na lic. CC BY 2.0

Krzysztof skubis

Krzysztof Skubis

Mgr fizyki, dr nauk medycznych. Coach, mentor, kierownik projektu, blogger. Większość życia zawodowego spędził w obszarze IT. Ponad dziesięć lat pracował na stanowiskach kierowniczych w korporacjach (Citibank, Microsoft). Obecnie prowadzi własną działalność gospodarczą — specjalizuje się w ratowaniu zagrożonych projektów oraz rozwiązywaniu problemów z komunikacją w relacjach biznesowych. Oferuje coaching, mentoring biznesowy i life coaching.

Blog Krzysztofa