Zarządzanie zmianą, cz. 2
„Nie można tkwić uparcie w swoim kącie lasu, czekając, aż inni do nas przyjdą. Czasem trzeba pójść do nich” — A.A. Milne
Teoretycznie wiedzą o tym wszyscy. Nawet sympatyczny, mały, żółty miś, który uwielbia miodek. Tak bardzo, że nawet ,gdy garnuszek jest już pusty, on nadal sprawdza jego wnętrze, licząc na to, że coś głęboko na dnie jeszcze jest. A im bardziej sprawdza, tym bardziej miodku nie ma. A on sprawdza, bo przecież był i co ważniejsze powinien być. W końcu po to jest garnuszek. Do tego został zaprojektowany, wykonany i po to właśnie Kubuś go ma. Od lat. Od tylu lat, że już nie pamięta od ilu, czyli pewnie od zawsze. A jak coś działa od zawsze to powinno działać już zawsze. To przecież logiczne i proste. Tak proste jak życie misia o małym rozumku.
A jak to jest u ciebie?
W mojej codziennej pracy z ludźmi bardzo częsta wraca do mnie wiedza zdobyta podczas studiów. Niezmiernie fascynuje mnie fakt, że wiele osób, w tym ja sam, w różnych przypadkach powiela ten sam, utarty schemat działania, wykonuje te same czynności, podejmuje dobrze znane i wcześniej sprawdzone decyzje. I mimo to oczekuje innych efektów końcowych. Na jakiej podstawie?
Zaprzeczanie i jego sprzymierzeńcy
Zaprzeczanie leży w naszej naturze. Oczywiście jedni w tej kwestii są bardziej a inni mniej naturalni. Niezależnie od tego, każdy z nas ma szereg bardzo sprawnych systemów, które odpowiednio podsycone potrafią udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że nie warto nic zmieniać. Rzućmy okiem na kilka z nich:
Po pierwsze stereotypy w których żyjemy, które towarzyszą nam od dzieciństwa. To wszystko czego nie wypada, nie powinno się albo nie warto. W parze z nimi często idą wszelkiego rodzaju wdruki z dzieciństwa, szkoły i domu rodzinnego. Te wszystkie „znajdź dobrą pracę, rób swoje, to cię docenią” albo „w kolumnie najlepiej zawsze iść w środku — tych z przodu zawsze widać, a ostatnich gryzą psy”.
Po drugie nawyki i automatyzmy, które czasami są bardzo potrzebne, ponieważ pozwalają szybko reagować w różnych, czasem zaskakujących, sytuacjach. Szybko, bo nawykowo, czyli często bezrefleksyjnie, żeby nie napisać bezmyślnie. Pytanie, czy szybko zawsze znaczy najlepiej?
Po trzecie nadmiar wiedzy i doświadczenia, które nie zawsze są atutem. Czasem świadomość, że coś jest trudne albo że jeszcze nikt tego nie dokonał, sprzyja pozostaniu w miejscu i dbaniu o swoje status quo. To trochę jak w tych przypowieściach, gdzie mędrcy się głowią i nie dają rady, a przychodzi prosty chłopak ze wsi na skraju mapy i robi, bo nikt mu nie powiedział, że się nie da.
Po czwarte przekonania, które są wynikową powyższych trzech. Przekonania na swój, ale też na temat innych i otaczającego nas świata. I znowu, jak w przypadku doświadczenia, niektóre z nich są pomocne i budujące, a niektóre (a bywa, że jest ich więcej) są hamujące i podcinają skrzydła.
Po piąte samouwielbienie, które nie ma nic wspólnego z poczuciem własnej wartości. Pierwsze wyłącza umiejętność konstruktywnego myślenia i analizowania krytyki. Sprzyja poszukiwaniu poklasku i osadzaniu się w swoim poczuciu perfekcji. Drugie, czyli świadomość własnej wartości, pozwala wziąć z pochwał i krytyki to, co istotne i zadać sobie pytania: czego ważnego bronię, unikając zmiany; co mogę zyskać, szukając nowego rozwiązania, zmieniając dotychczasowy schemat?
Słowo od autora
Czas na pointę i dobrą radę. Jak jej jednak udzielić, kiedy ma się (tak jak ja) przekonanie, że nie jest się do tego uprawnionym? Sam mierzę się ze swoimi zmianami. Niektórym zaprzeczam, a w inne wchodzę z biegu. Jak wszyscy. To, co mi przynosi efekt, a w końcu efektywność, to podważanie istniejących prawd i teorii. Patrzenie na sprawy z możliwie wielu perspektyw i szukanie innych, czasem zupełnie sprzecznych z moimi, punków widzenia.
P.S. Zapomniałem wcześniej dodać, że studiowałem automatykę i robotykę i czasami uważam, że to kierunek najlepiej przygotowujący do pacy z ludźmi.
Ilustr.: Maciek Cichocki