Klin klinem — prokrastynuj na potęgę!
Paweł był menadżerem, który wszystko odkładał „na jutro”, a ja mu kazałem robić jeszcze gorzej…
Poznałem go na jednym ze szkoleń, które prowadziłem dla pewnej korporacji. Nie musiał słuchać, ale zaglądał, sprytnie grając rolę szefa zatroskanego o swoją doszkalającą się kadrę. Musiałem zrobić dobre wrażenie, bo nie minął nawet tydzień i…
…siedzimy we dwóch przy stoliku z dymiącą aromatyczną kawą, a ja z każdym jego słowem czuję, że jest to przypadek co najmniej niespotykany…
Menadżer Superleniwiec
Paweł miał poważny problem — nagminnie odwlekał w czasie nie tylko trudne i skomplikowane zawodowe zadania, ale także te najdrobniejsze czynności. Na przykład, już dawno temu powinien się zalogować w pewnym branżowym serwisie a niewypełniony formularz rejestracji „wisiał” jako jeden z e-maili. „Wisiały” też, z miesiąca na miesiąc coraz liczniej, przypomnienia od różnych firm dotyczące drobnych zmian warunków dostaw, uzupełnienia danych itp. Na później odkładał również sprawy prywatne, takie, które można załatwić w 5 minut. To wszystko nakładało się na siebie od lat. Jak ten człowiek wytrzymywał taką dawkę stresu? Nie mam pojęcia.
Paweł o zarządzaniu sobą w czasie wiedział wszystko. Był mądry, profesjonalny, oczytany w temacie. Wypróbował większość technik i metod i …dalej prokrastynował.
Jak mogłem mu pomóc?
Eksperyment: „prokrastynacja bez granic”
Paweł skończył nawet specjalne szkolenie korporacyjne w temacie skutecznego i efektywnego działania. Dodam, że metodykę GTD — Getting Things Done, miał w jednym palcu. Doszedłem do wniosku, że nie da rady inaczej, jak tylko wybić klin klinem. „Prokrastynuj jeszcze bardziej”, doradziłem.
Nastąpiła cisza. On zamarł w bezruchu, zapewne zastanawiając się, co za eksperta sobie zafundował. Ja też zamilkłem, zastanawiając się nad szaleństwem moich słów. Po chwili Paweł zaczął: „W sumie próbowałem już wszystkiego, więc czemu nie? To co konkretnie mam robić?” Ja: Odkładaj na jutro dwa razy więcej. Nie przymuszaj się do zrobienia czegokolwiek, gdy wyczujesz ten rodzaj napięcia odpychającego od realizacji kolejnego zadania. Postaraj się analizować to, co będzie się działo z Tobą w te dni — zapisuj wszystko, nawet jeśli wyda Ci się trywialne i głupie. Dasz radę tak przez tydzień bez konsekwencji? Paweł: Tydzień będzie OK.
Po tygodniu…
… znowu siedzimy we dwóch: Paweł: „To było genialne — już wszystko wiem” Ja wydałem tylko odgłos ulgi. Huk spadającego z serca kamienia słychać było w promieniu kilometra.
Co takiego się wydarzyło? Paweł odkładał w końcu tak wiele, że pomiędzy nim a zaniedbywanymi sprawami wytworzyła się wystarczająco duża przestrzeń. W tej przestrzeni czuł się, jak sam określił: „wolny jak ptak”, ponieważ dał sobie przyzwolenie na całkowite odwlekanie. Odczuwał ogromną przyjemność i brak ograniczeń. Wcześniej, gdy prokrastynował, czuł przede wszystkim wyrzuty sumienia i na tym się skupiał. Nie mógł więc wyciągnąć żadnych konstruktywnych wniosków. Nie zadał też sobie pytania: „dlaczego?”.
Wnioski…
Nierobienie różnych rzeczy, służyło więc w jego przypadku, osiągnięciu uczucia pewnego ukojenia. Ponieważ teraz zaczął obserwować siebie i swoje odczucia na luzie i bez wyrzutów sumienia, łatwo zauważył, co robi i jakie potrzeby zaspokaja w momencie, gdy odwleka. Teraz wystarczyło wyciągnąć wnioski z tego płynące…
Paweł w końcu stwierdził, że gdy miał wyrzuty sumienia to uciekał w to, co najłatwiej zrobić, siedząc przy biurku — przeglądanie Internetu dla przyjemności. Gdy dał sobie przyzwolenie, by nie działać, ku własnemu zdziwieniu, wylądował „na łonie natury” — w parku — spacerując. Wcześniej bardzo rzadko sobie na coś takiego pozwalał. Czyżby to było rozwiązanie? W jego przypadku tak.
Lekarstwo… dobre nawyki
Nie ma wyjścia. Wprowadziliśmy nowy nawyk, czyli „łono natury” w grafik. Paweł tego się trzyma. To nic wielkiego, bo czas jest ograniczony — las pod Warszawą, najbliższa łąka, wieś i Wisła — ale cyklicznie i systematycznie. Po kilku tygodniach stwierdził, że przestaje prokrastynować, tak po prostu, sam z siebie. Bez wysiłku. Nie ma już po co. A produktywność wzrosła. Po prostu kolejny… cud nad Wisłą.
A gdybym spotkał się z nim i powiedział: „Chłopie — zagoniony jesteś zwyczajnie, odetchnij trochę”? Nic by to nie dało — zgodnie tak stwierdziliśmy. Zresztą wszyscy mu to mówili. Nie od tego jest coach.
Paweł to Paweł, a Ty to Ty. Na niego ten sposób zadziałał, na ciebie niekoniecznie musi. Ty możesz odwlekać obowiązki po to, aby realizować zupełnie inne cele. Warto jednak zrobić jedną rzecz, którą zrobił Paweł. Zadać sobie pytanie: dlaczego? I pokusić się o analizę własnej prokrastynacji. Gdy to zrobisz, rozwiązanie problemu będzie czekało tuż za rogiem.
Fot.: Flickr / tranchis BY-NC-SA 2.0