4:44

Krzysztof Wysocki — №3 z Michałem Szafrańskim

Mój dzień rozpoczyna się o 4:44. O czwartej czterdzieści cztery rano.

Zawsze, gdy komuś to mówię, ludzie nie mogą powstrzymać się od pytania: „Dlaczego akurat o 4:44?”

Odpowiadam wówczas: „A dlaczego nie? Dlaczego 4:44 cię dziwi, a 5:00 już nie?” Nawet 4:45 nie wzbudza takich emocji jak 4:44. Taka dziwna, nierówna godzina…

A właściwie dlaczego dziwna? Taka sama, jak każda inna! A nawet ładniejsza, ponieważ jest w niej jakiś rytm, powtarzający się motyw, nadzieja porządku wyłaniającego się z chaosu wszechświata.

I dlaczego nierówna? Wszystkie godziny i minuty są równe. Każdą z nich możesz przecież rozsądnie wykorzystać albo bezpowrotnie stracić.

Nie dziw się więc, kiedy umawiając się ze mną usłyszysz, że najbardziej odpowiada mi spotkanie o 16:16, 18:18 lub 20:20…

Poniedziałek

Podobnie rzecz się ma z dniami tygodnia. Większość ludzi uważa poniedziałek za jedynie słuszny dzień, w którym należy coś zaczynać lub przystępować do zmian w swoim życiu. Gdzie nie przyłożysz ucha, usłyszysz, jak ktoś mówi, że od poniedziałku zaczyna biegać, ćwiczyć, zdrowo się odżywiać albo chodzić na spacery.

Dlaczego od poniedziałku, a nie od dziś? Czy na inne dni tygodnia zły czarownik rzucił klątwę gwarantującą niepowodzenie rozpoczynanych wtedy przedsięwzięć? Przecież to bzdura! Kolejna wymówka przebrana za niby rozsądną mądrość ludową. Ciekawe, że są w tej dziedzinie i inne przesądy: podobno doświadczeni murarze i brukarze zawsze zaczynają nową robotę w środę lub sobotę. Akurat im poniedziałek gwarantuje — nomen omen — murowanego pecha.

Nowy Rok

Nadejście Nowego Roku wiąże się zwykle z wieloma przyjemnościami oraz z jedną tradycją, która po kilku tygodniach niezawodnie owocuje moralnym kacem i bólem podziurawionego poczucia własnej wartości. Są to tak zwane „postanowienia noworoczne”. Wiele osób przyrzeka sobie, że kolejne 365 dni stanie się dla nich okresem większej dyscypliny, której widocznym rezultatem będzie rzucenie palenia, malejący brzuch, rosnący biceps, przebiegnięty maraton, zdrowsza dieta, pokaźniejszy stan konta, więcej wolnego czasu, mniej toksycznych znajomych, nowe mieszkanie i diabli wiedzą, co jeszcze…

A cóż takiego szczególnego jest w zmianie daty z 31 grudnia na 1 stycznia? To tylko element naszej dziwacznej rachuby czasu…

Przecież, jeśli przychodzi ci do głowy coś naprawdę wartego zrobienia albo świat bezkompromisowo domaga się od ciebie jakiejś reakcji, głupotą byłoby czekać z podjęciem działania aż do końca roku. Skoro zrozumiałeś, że palenie papierosów jest szkodliwe, skończ z tym nałogiem już dziś, a nie po Świętach Bożego Narodzenia. Wtedy nie będzie ani łatwiej, ani trudniej, natomiast na pewno później i mniej zdrowo. DZIŚ jest najlepszym dniem, żeby coś zacząć lub z czymś skończyć — znacznie lepszym niż dowolna inna, przyszła data. Pod tym względem 1 stycznia niczym nie różni się ani od 8 lutego, ani od 21 sierpnia, ani nawet od 13 września.

Równość chwil

Wszystkie chwile są równe, ale jedna równiejsza — chwila teraźniejsza.

To w niej — jak w bańce — żyjesz i ona jest początkiem i końcem wszystkiego. Dlatego nierozumnym jest wyróżnianie jakichś przyszłych chwil tylko z tego powodu, że ich oznaczenie kończy się dwoma zerami (5:00), jednym zerem (4:50) lub zgrabną piątką (4:45). Wyobraź sobie, co by było, gdyby pociągi na stacjach czekały z odjazdem do „równych” godzin! A ludzie to robią, czekając z działaniem do poniedziałku, do 1 stycznia albo do 5:00 rano.

Chwile przeszłe wpłynęły już na to gdzie jesteś i na tym skończyła się ich rola. Wagi każdej z przyszłych chwil nie możesz przewidzieć. O tym, dokąd pójdziesz i co zrobisz decydujesz zawsze TERAZ.

Pamiętaj, że chwila teraźniejsza jest pierwszą chwilą całej reszty twojego życia.

I to dziś, a nie w poniedziałek lub 1 stycznia przypada pierwszy dzień całej reszty twojego życia.

Fot.: Archiwum autora

Krzysztof wysocki

Krzysztof Wysocki

Przedsiębiorca i entuzjasta metodyki Getting Things Done, znany w sieci jako TesTeq. Swoją pierwszą firmę założył w czasach, kiedy światem rządziły dinozaury. Prowadzi blog „Biznes bez stresu”, w ramach którego opublikował popularne cykle: Wakacyjny kurs ZTD oraz Budda w Niebieskich Dżinsach.

Biznes bez stresu — blog Krzysztofa