Ulepsz otoczenie… zamiast ulepszać siebie

Andrzej Bernardyn — №17 z Karolem Lewandowskim

Wiele ludzi uważa, że są odpowiedzialni za wszystko, co dzieje się w ich życiu. Często słyszy się: „jesteś kowalem swojego losu” lub „jeśli umiesz liczyć – licz na siebie”. Czy jednak zawsze wina bądź odpowiedzialność leży po naszej stronie? A może zamiast zmieniać siebie, lepiej jest popracować nad otoczeniem?

Zanim jednak przejdziemy do rozwiązań, dokonajmy pewnej diagnozy. We współczesnym świecie ścierają się dwie konkurencyjne postawy: supermena i ofiary.

Postawa supermena

Postawa supermena zakłada, że nie ma rzeczy niemożiiwych. Że jedyne ograniczenia są w Twojej głowie. Nic nie może Cię zatrzymać, jeśli tylko jesteś wystarczająco zmotywowany. Brzmi to bardzo kusząco i optymistycznie. Szkoda tylko, że wszystkie te założenia są nieprawdziwe. Świat nie działa w ten sposób i bardzo łatwo się o tym przekonać. Nie zawsze dostaje się to, czego się chce, nawet jeśli robi się wszystko, co się da, aby tak się stało. Gdy komuś przekonanemu o własnej omnipotencji coś się nie uda, nasuwa się tylko jedne wniosek: dał ciała. Okazał się za słaby. To jego wina. Przeżywając jedno rozczarowanie za drugim, osoba taka coraz mocniej deprecjonuje swoją wartość. Optymistyczna ideologia okazuje się źródłem wielkiego przygnębienia, a niekiedy i depresji.

Postawa ofiary

Na drugim biegunie mamy postawę ofiary. Jej reprezentanci myślą tak: „ktoś mnie niesprawiedliwe potraktował”, „ktoś mnie oszukał, wykorzystał”, „świat jest zły, ludziom nie można ufać”, „nie jestem odpowiedzialny za swoje porażki, to wszystko przez tych niedobrych innych”.

Również i ta ideologia oparta jest na mylnych założeniach. Oczywiście, że są sytuacje, w których faktycznie, mimo bycia uważnym, pada się ofiarą oszustwa lub manipulacji. Jednak niebranie w ogóle odpowiedzialności za swoje czyny może prowadzić do wyuczonej bezradności – postawy, w której człowiek uważa się za słabego, niepotrafiącego o siebie zadbać i wymusza na innych, by wyręczali go we wszystkim. Nic dobrego z tego nie wynika.

Złoty środek

Całe szczęście nie trzeba wybierać pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Wystarczy znaleźć złoty środek, podążając za słowami Marka Aureliusza:

„Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.”

Zanim jednak stwierdzisz, że czegoś nie jesteś w stanie zmienić – mimo usilnych starań i wytężonej siły woli – warto wypróbować inne rozwiązanie: ulepszenie nie siebie, lecz otoczenia.

Gdy ktoś decyduje za Ciebie

Chip i Dan Heath, autorzy rewelacyjnej książki „Pstryk”, twierdzą, że coś, co wygląda jak problem tkwiący w człowieku, często jest problemem tkwiącym w sytuacji. Dla poparcia tej tezy podają przykład badania naukowego (Briana Wansinka z Uniwersytetu Cornella), w którym niczego niepodejrzewającym kinomaniakom rozdawano popcorn przy okazji projekcji filmu Godzina zemsty z Melem Gibsonem. Choć popcorn był darmowy, przygotowano tak, by skrzypiał w zębach i smakował jak stary styropian. Naukowcy byli ciekawi, kto zje najwięcej popcornu. Ku ich zdumieniu okazało się, że to nie rozmiar człowieka – jego wysokość, waga czy tusza miała decydujące znaczenie. Nie były to także głód ani szczególna słabość do chrupiącego popcornu. Najwięcej stęchłej, prażonej kukurydzy zjedli… ci, którzy dostali największe kubełki! Nawet osoby mniejszej postury czy najedzone! Decydujący był więc nie rozmiar człowieka lecz pojemnika.  

Chcesz schudnąć?

Zamiast przeżywać wewnętrzne rozterki i próbować siłą woli powstrzymać się przed jedzeniem:

  1. Używaj mniejszych talerzy

    Dzięki temu nałożysz sobie mniejsze porcje, a w efekcie mniej zjesz.

  2. Schowaj wszystkie pokusy

    Ukryj ciasteczka, czekolady, chipsy. Czego oczy nie widzą tego żołądkowi nie żal. Mnie zamknięcie słodyczy w ciężko dostępnej szufladzie pozwoliło niemal całkiem wyeliminować wszystkie łakocie.

  3. Rozdaj słodycze znajomym

    Jeśli jednak boisz się, że na cukrowym głodzie i tak staniesz na krześle, żeby wyciągnąć słodycze, zawczasu się ich pozbądź, podarowując tym, którzy się z nich ucieszą.

Chcesz zwiększyć swą produktywność?

  1. Pracuj poza domem

    Mnie przeniesienie się z pracą z domu do mieszkania kolegi, pozwoliło na wzrost produktywności o 300%. Żadna inna technika – Zasada Pareto, Prawo Parkinsowa, Macierz Eisenhowera, tworzenie Planów Dziennych i Tygodniowych – nie okazała się choćby w połowie tak skuteczna jak oddzielenie miejsca pracy od miejsca odpoczynku. Dlaczego? Bo w domu czyha na mnie wiele pokus. Gry komputerowe, ciekawe książki, nagła pilna potrzeba przearanżowania pokoju czy miękkie łóżko. Nawet jeśli udało mi się oprzeć tym wszystkim przyjemnościom, kosztowało mnie to tyle energii, że moja praca była dużo mniej efektywna. Wystarczyło, że, jak ludzie na etacie, zacząłem wychodzić z domu do pracy, a wszystkie te problemy zniknęły. Pracując u kolegi, nie mam sposobności ani nie odczuwam pokusy, by grać, spać czy lenić się w inny sposób.

  2. Stwórz nawyki

    Stworzenie nawyków to jedna z najlepszych inwestycji, których można dokonać. Zasoby silnej woli są ograniczone i im częściej się z nich czerpie, tym mniej ich zostaje na dalszą część dnia. Zamiast zmuszać się do robienia mało przyjemnych rzeczy lub takich, o których łatwo zapomnieć – dużo lepiej stworzyć z tego nawykowe działanie. Dzięki nim można działać bez udziału energii, uwagi czy właśnie silnej woli. Dlaczego piszę o nawykach w kontekście ulepszania otoczenia? Bo to otoczenie może często podpowiedzieć, co zrobić. Chcesz biegać zaraz po wstaniu? Zawieś sportowe ubrania na klamce od drzwi sypialni. Chcesz pamiętać, gdzie podziały się klucze od mieszkania, auta czy portfel? Ustal stałe miejsce, w jakim będziesz trzymać przedmioty, które do perfekcji opanowały sztukę znikania.

Chcesz mieć lepsze relacje?

  1. Korzystaj z powiadomień

    Jeden z nawyków, które w sobie wyrobiłem, jest składanie życzeń urodzinowych znajomym. Nie muszę pamiętać, kto kiedy obchodzi swoje święto (w przypadku 1,5 tysiąca znajomych na portalach społecznościowych byłoby to bardzo trudne). Zamiast tego zdaję się na system przypomnień, którego nie muszę nawet programować. Jest na wyciągnięcie ręki, działa bez mojej ingerencji. Szkoda z niego nie korzystać. Proste gesty sympatii, które nie wynikają z wyrachowania (nie oczekuję niczego w zamian) świetnie wpływają na relacje. Często złożenie życzeń jest dobrym pretekstem do odświeżenia znajomości i ciekawej rozmowy. Polecam każdemu. To tylko od 2 do 5 minut dziennie, które mocno procentują. Wyrabiasz sobie w ten sposób nawyk nie tylko składania życzeń, ale także myślenia o innych.

  2. Ustaw przypomnienia

    W przypadku najbliższych osób warto samemu ustawić przypomnienia. Dokładnie 590 dni temu ustawiłem sobie w iPodzie przypomnienie: powiedz Aniołkowi, że go kochasz. Zrobiłem to w ramach żartu, bo przecież, jeśli kogoś kochamy, nie potrzebujemy żadnych przypomnień. Jednak dzięki temu, że słyszę dwa piknięcia codziennie o 18:00, już prawie od 600 dni, nieprzerwanie daje swojej Żonie znać, jak bardzo ją kocham. Czasem na żywo, czasem dzwoniąc, czasem wysyłając smsa. Najczęściej równo o 18:00, a czasami, gdy mam w tych godzinach spotkanie lub prowadzę szkolenie, robię to podczas najbliższej przerwy. 18:00 stała się naszą godziną. Codziennym rytuałem wzmacniającym naszą relację. Nie muszę aktywnie o tym pamiętać. Nie robię sobie wyrzutów, że jestem złym mężem, bo o czymś zapomniałem. Otoczenie mi przypomina, jest moim zapasowym mózgiem, zaufanym asystentem lub niezastąpionym suflerem. Różnie możemy je nazwać.

Podsumowanie

Nie popadaj w skrajności. Postawy supermena i ofiary wynikają z fałszywych przekonań i okazują się brzemienne w skutkach. Bierz odpowiedzialność za swoje czyny, ale pamiętaj, że mimo najlepszych intencji i starań, czasami coś nie wyjdzie i to nie z Twojej winy. Zanim jednak pogodzisz się, że tak już musi być, sprawdź czy poprzez ulepszenie otoczenia, nie jesteś w stanie osiągnąć efektu, na którym Ci bardzo zależało.

Fot.: Flickr/bertknot na lic. CC BY 2.0

Andrzej bernardyn

Andrzej Bernardyn

Doświadczony trener wysoko oceniany przez pracowników m.in. Capgemini, Volvo czy Opera Software. Właściciel firmy szkoleniowej Zdobywalnia.pl. Ekspert w dziedzinie zarządzania czasem, wystąpień publicznych i komunikacji.

Blog Andrzeja Polub Zdobywalnię na Facebooku