Zabójcza Tytejera
Nie wiem, czy oglądałeś kiedyś klasyczny film Sydneya Pollacka „Firma” z Tomem Cruisem w roli głównej. Młody prawnik dostaje intratną pracę w kancelarii powiązanej z mafią. Żeby mieć nad nim kontrolę i móc go szantażować, szefowie wysyłają go na delegację na Kajmany i podsuwają mu atrakcyjną dziewczynę do towarzystwa. Oszołomiony okolicznościami chłopak daje się skusić i zdradza żonę. Tylko ten jeden raz. Nie planował tego, zdawał sobie sprawę, że to nie w porządku, ale w jego głowie zaświtała głupia myśl: „Przecież nic się nie stanie. To tylko ten jeden raz.”
Często, podróżując samochodem, widzisz, jak inni przejeżdżają przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. A czy tobie nie zdarzyło się kiedyś takie zachowanie? Nie przyspieszyłeś, zamiast zahamować, spiesząc się na obiad do teściowej? Przypomnij sobie, co wtedy pomyślałeś? Czy nie było to: tylko ten jeden raz?
A pamiętasz, jak goniłeś odjeżdżający autobus, przemykając slalomem pomiędzy hamującymi z piskiem opon samochodami. Czy w twojej głowie nie dźwięczało wówczas postanowienie, że to tylko ten jeden raz?
Tylko ten jeden raz stawiałeś drabinę na nierównym podłożu, wierciłeś otwory w drewnie bez okularów ochronnych albo zastępowałeś bezpiecznik elektryczny grubym drutem, żeby podłączyć dodatkowy grzejnik…
Tytejera
Tytejera to skrót od tylko ten jeden raz.
Tytejera nie musi być zabójcza. Jeśli nie łamiesz za jej pomocą zasad, które wyznajesz i nie ranisz zdrowego rozsądku, możesz ją stosować bez szkody dla zdrowia, życia i poczucia własnej wartości.
Przykładem zdrowej Tytejery może być mój udział w 33. Maratonie Warszawskim w 2011 roku. Uważam tak długie biegi za wyczyn, który - powtarzany – szkodzi mojemu organizmowi. Postanowiłem jednak choć raz w życiu podjąć wyzwanie, z którym mierzą się setki tysięcy osób na świecie. I zasłużyć na miano maratończyka. Dlatego od razu ogłosiłem, że będzie to właśnie tylko ten jeden raz. I udało mi się! Ukończyłem swój jedyny i najlepszy maraton w wyznaczonym limicie czasowym, nie łamiąc przy tym żadnej ze swoich zasad życiowych.
Tytejera jest zabójcza, jeżeli robisz coś, czego – zgodnie ze swoim sumieniem i światopoglądem – nie powinieneś robić.
Oprócz zdrad małżeńskich i wykroczeń drogowych mogą to być:
- „pożyczanie” z pracy narzędzi;
- kradzież czyjejś twórczości i prezentowanie jej jako swojej, co w dobie Internetu stało się szczególnie łatwe;
- oszukiwanie klienta nieświadomego pułapki, jaką na niego zastawiono;
- lekceważenie zasad pracy na wysokościach lub w głębokich wykopach;
- odwlekanie wizyty u lekarza;
- itp.
Powiesz, że przecież ludzie często powtarzają te „niepoprawne” zachowania, że to żadne Tytejery, ale uporczywie ponawiane wybryki, które wciąż uchodzą na sucho.
Otóż nie. Tytejera właśnie dlatego jest zabójcza, że raz złamany element twojego kręgosłupa moralnego zrasta się z olbrzymią trudnością. A fakt, że nie zostałeś przyłapany na gorącym uczynku, może całkowicie zahamować proces gojenia. Dochodzisz do wniosku, że jeżeli tym razem nic się nie stało, to i druga, i trzecia próba nie pociągnie za sobą konsekwencji. Gdy tak jest, utwierdzasz się w przekonaniu, że „może to była głupia zasada”, skoro jej łamanie nie rujnuje świata, a tobie ułatwia życie.
Spytaj policjanta z drogówki, czy złapał kiedykolwiek pijanego kierowcę, który przyznał, że wielokrotnie wsiada po pijanemu za kółko. Nie – każdy złapany i niezłapany, ten, komu udało się bezpiecznie dojechać do celu, i ten, kto przez swoje zamroczenie zabił w wypadku inne osoby, mówi, że to był tylko ten jeden raz.
Tytejera jest jak rak, który toczy twój umysł i ma zdolność do odradzania się w najbardziej nieoczekiwanych okolicznościach. Nawet jeśli jest to tysięczny raz, dla ciebie będzie to tylko ten jeden raz.
Co możesz z tym zrobić?
Zapamiętaj jedno: jeśli w twojej głowie znienacka odezwie się Tytejera, jeśli usłyszysz nagle tylko ten jeden raz, zastanów się czy warto, bo zapewne robisz coś, na co normalnie byś sobie nie pozwolił i tylko złudne okoliczności lub fałszywi przyjaciele namawiają cię do grzechu.
Fot.: kadr z filmu „Firma”