Magia ciszy
Zgodnie z zapowiedzią czas zmierzyć się z magią synergii. Co i jak robić, aby mit stał się rzeczywistością. Lojalnie jednak uprzedzam, będzie z grubej rury. W końcu jesteś, drogi Czytelniku, najlepszym Czytelnikiem, jakiego mam (w tej chwili i w tym artykule). Zatem wyzwanie na miarę potrzeb i możliwości.
Chcesz, żeby z pracy grupowej rodziły się wartościowe pomysły? Jeśli tak, to…
Zadaj pytanie i się zamknij.
To tyle w temacie. Reszta w kolejnej części cyklu Wespół w Zespół.
PS 1
Dopuszczam oczywiście myśl, że moje słowa nie przekonują. Jak to się zamknąć? Pomijając dosadność tego określenia, która może oburzyć, to jeszcze tak po prostu przestać mówić? A co, jeśli grupa (czy też zespół) milczy? Co, jak nie chcą się zaangażować?
Odpowiadam. To samo. Też milcz. Życzliwie, bez karcącej emisji oka. Zwyczajnie milcz i czekaj. To trudne. Przecież nie od dziś wiadomo, że cisza to strata czasu, a czas to pieniądz. Tylko, że ludzie są różni. Naprawdę. Nie ważne, jaki model czy typologię tu wykorzystasz, ważne, abyś dał czas tym różnicom „zatrybić”. Nie wymagajmy od urodzonego analityka, żeby szedł na pierwszy ogień i strzelał pomysłami jak z niezawodnego AK 47. Nie oczekujmy też od introwertyka, żeby pierwszy zabrał głos i wychylił się tym samym przed szereg. Dajmy im czas przetrawić pytanie i stojące za nim wyzwanie na swój sposób. Wyzwanie lub problem. Pierwsze dla tych, których motywują sukcesy. Drugie dla tych, którzy ruszają się najefektywniej wyłącznie po to, aby uniknąć kłopotu. Krótko mówiąc, daj im czas.
PS 2
Rozumiem też, że stwierdzenie „daj im czas” pociąga za sobą pytanie: ile mam go dać?
Odpowiadam. Tyle ile trzeba. Ciekawsze według mnie pytanie brzmi – jak Ty radzisz sobie z ciszą? Jak szybko pojawia się potrzeba jej przegadania, prześmiania czy innego rodzaju zapełnienia? Mało mamy w dzisiejszych czasach ciszy. Zgiełk ulic, zalew informacji, wszechobecna kultura pośpiechu i osiągania. To wszystko powoduje, że cisza męczy i wywołuje dyskomfort. Warto jednak pamiętać, że męczy obie strony. A piłka po zadanym pytaniu jest po stronie grupy. To oni trawią i knują. Słowem, szukają rozwiązania.
Tu warto jeszcze przypomnieć prastarą prawdę. Czas jest względny. Dowodem tego jest fakt, że to, jak długo trwa minuta, zależy od tego, po której stronie drzwi od toalety się znajdujesz. Tak samo jest z ciszą. Nie wierzysz? To włącz stoper i nie patrząc na niego pomilcz minutę.
Dłużyło się?
PS 3
Jasne, to dłużenie nie jest fajne. Mało tego, możesz powiedzieć (i będziesz miał rację), że to wywiera presję na ludzi. Wywołuje dyskomfort.
Odpowiadam. Tak, wywołuje. Ale też uczy. Przyzwyczaja grupę do tego, że jest współodpowiedzialna za generowanie pomysłów. Że nie chodzi o to, aby było miło i łatwo. Ma być twórczo. Oczywiście nie chodzi mi o zastraszanie. Raczej o pokazanie, że potrzebujesz tych pomysłów. A czy to da się osiągnąć, zadając pytanie i po chwili samemu na nie odpowiadając? Albo wywołując po kolei osoby „do tablicy”?
Ludzie się uczą. Od małego. Od tego etapu rozwoju, kiedy testują rodziców, aby sprawdzić, co mogą, a czego nie. Jeśli w trakcie tego procesu nauczą się, że lider zawsze w ramach poszukiwania pomysłu po chwili ciszy sam coś generuje, to po co oni mają się wysilać? Lub jeśli tuż po otwartym pytaniu kolejno wzywa do odpowiedzi, to po co sami mieliby się wyrywać?
Nie sztuka wyciągnąć coś z ludzi. Sztuką jest tak z nimi pracować, żeby i bez Ciebie, drogi Liderze, byli efektywni.
PS 4
No dobra, powiesz, ale zanim się nauczą, będą pytać, jakich odpowiedzi ja oczekuję?
Odpowiadam. Będą. Zawsze, jak się robi ciut niewygodnie, pojawia się pokusa przerzucenia odpowiedzialności. Najlepiej na lidera. Chcesz żebym Ci odpowiedział, to powiedz mi, co chcesz usłyszeć. Tak jest bezpieczniej. Pytanie brzmi, czy Ty się na to łapiesz i w dobrej intencji i chęci pomocy mówisz, czego oczekujesz, czyli sam odpowiadasz na swoje pytanie? To trochę tak, jak ze zdawaniem ustnych egzaminów na studiach. Jak tylko profesor dał się wciągnąć w rozmowę można było przełączyć się w tryb doceniania i potakiwania. Wymarzona ocena dostateczna (lub dostateczna plus) sama się dostawała.
PS 5
Może widzisz w tym jakiś sens (a może nie), może też zastanawiasz się, czemu masz mi w to wszystko wierzyć?
Odpowiadam. Mnie nie wierz. Sam sprawdź. A jeśli lubisz powoływać się na klasyka, to polecam uwadze słowa Sokratesa, mówiącego, że człowiek ma dwoje oczu i uszu, a tylko jedne usta. I to powinno dać do myślenia.
Fot.: Flickr/Ludovic Hirlimann na lic. CC BY-SA 2.0