Uwielbiam wylegiwać się do 6:00
Kiedyś usłyszałem, że wielcy ludzie wstawali bardzo wcześnie. Pomyślałem, że warto ich naśladować. W końcu kto nie chce być wielki. I nic z tego nie wyszło. Stwierdziłem, że wolę się wysypiać rano, a pracować intensywnie wieczorem. Aż w końcu dotarłem do momentu, w którym ta strategia przestała się sprawdzać. Może oznacza to, że dojrzałem do wielkości? Chyba lubię tak myśleć, chociaż przyczyna był inna: przestałem wyrabiać :( Postanowiłem, że zacznę wstawać o 4:00.
Z jakiego powodu?
Stwierdziłem, że spróbuję z wcześniejszym wstawaniem, bo:
Gdy wracałem do domu ok. 18 to miałem całą masę niezałatwionych spraw, które męczyły mnie w czasie, który chciałem przeznaczyć na rodzinę. Miałem poczucie, że się narobiłem, a nic konkretnego nie zrobiłem.
Gdy dzieci szły spać ok. 21-22, to ja byłem tak wypompowany, że jedyne, co mogłem robić to gapić się bezmyślnie w TV. Kiedyś potrafiłem się spiąć i pracować jeszcze wieczorami. Teraz to przestało działać, bo mój organizm sam mnie stopował.
Z prostej kalkulacji wynikało, że efektywnie pracuję bardzo mało, bo dzień zaczynam od odwiezienie dzieci do szkoły, w pracy jestem około 9, wychodzę ok. 15-16, żeby zrobić trening z założeniem, że wieczorem nadgonię.
W ciągu dnia bardzo trudno było mi wygenerować godzinę-dwie na sprawy strategiczne (planowanie, naprawę procesów, projekty sprzedażowe), bo zawsze coś się działo, co było ważne (klienci, zespół).
Po co?
Miałem bardzo silną motywację do tego, żeby zmienić styl pracy. Matematyka pokazała, że tak pracując, nie pogodzę biznesu, rodziny i sportu. I albo z czegoś zrezygnuję, albo zmienię tryb działania. Oczekiwałem, że:
będę mógł pracować, nie będąc odrywanym od pracy, przez dwie-dwie i pół godziny dziennie;
zacznę dzień od spraw najważniejszych, które popchną mój biznes do przodu;
będę mógł rano i wieczorem zająć się dziećmi z uwagą i bez irytacji, że się spóźnię do pracy, albo mam jeszcze do załatwienia coś i chcę, żeby poszły spać;
będę mógł spokojnie wyjść na trening wiedząc, że dobrze przepracowałem dzień.
To moja motywacja. Równowaga w życiu w obszarach dla mnie najważniejszych. Lubię sobie pospać i to się nie zmieniło :), jednak globalnie czułem moc do tego, żeby coś zmienić.
Co zrobiłem?
Uznałem, że zmieniam tryb dobowy. Założenia były następujące:
- wstaję o 4:00 i pracuję do 6:30;
- 6:30–9:00 to czas na ogarnianie się i dowiezienie dzieci do szkoły;
- 9:00–15:00 pracuję;
- około 12–13 ucinam sobie dwudziestopięciominutową drzemkę;
- o 16:00 zaczynam trening;
- o 18:00 jestem w domu i tu priorytetem jest rodzina;
- 22:00–22:30 kładę się spać.
Zacząłem od trenowania wczesnego kładzenia się spać, bo to było teoretycznie najłatwiejsze ;) To prawda, łatwo to zrobić, chociaż nie było to naturalne, gdy wcześniej zasypiałem ok. 1:00. Drugim krokiem było wprowadzanie drzemki. Nieważne, czy chciało mi się spać czy nie, szukałem sposobu na drzemkę. No i ostatni krok to wcześniejsze wstawanie. Czyli budzik na 4:00 i próbujemy.
Początki
Na początku wstawanie o 4:00 wychodziło tak sobie. Najpierw jakaś 5:15, później 4:50. Któregoś dnia nie podniosłem się do 7:00. Nie poddawałem się, konsekwentnie robiąc drzemki w ciągu dnia i kładąc się spać wcześniej. To bardzo ważne! Bo wielce prawdopodobne jest, że i tak jesteś niedospany i twój organizm dopomina się wypoczynku. Postanowiłem pozwolić sobie na adaptację. Nastawiałem budzik z alarmami co 10 minut, żeby się zmotywować do działania. Po jakimś tygodniu „kliknęło” i wstawanie o 4:00-4:30 stało się normą.
Ponieważ nigdy nie wiem, czy obudzę się o 4:00 czy 4:30 zakładam, że zaczynam pracę o 4:30. Jeżeli wstanę wcześniej, to super. Mam więcej czasu i go wykorzystuję. Jednocześnie stwierdziłem, że zależy mi na tym, by to nie była tortura, tylko stabilny system. Zakładam, że codziennie idę spać o stałej porze, w weekendy „wyleguję się” do 6:00 ;), czyli rezerwuję sobie prawie osiem godzin snu. To po to, żeby zapobiegać sytuacjom, gdy nie dosypiam i odbija się to na mojej efektywności.
Drzemki wydawały mi się najbardziej egzotyczne. W biurze mam do tego możliwość i jest ok. W przypadku szkoleń po prostu w przerwie obiadowej siadam w rogu sali, staram się ją zamknąć dla uczestników i 25 minut na krześle staram się zasnąć. O dziwo często się udaje :) Jeżeli jestem akurat w drodze, zjeżdżam na parking, rozkładam siedzenie i zasypiam w samochodzie. Działa. I jest genialne, ładuje energią, bo mózg się resetuje. Drzemki są kluczem!
Zasypanie nie stanowiło problemu, bo i tak zawsze zasypiam ostatni, więc luz. Większym problemem było ciche zachowanie rano, bo inni śpią :) Dzięki temu bawię się teraz w ninja z samego rana. Marzenie z dzieciństwa się spełniło.
Jaki jest wynik?
Dla mnie rewelacyjny, sam/sama oceń:
- większy spokój w ciągu dnia, bo pół dnia efektywnej pracy mam za sobą zanim dla świata zacznie się dzień;
- kluczowe zadania z kategorii ważne-niepilne dzieją się konsekwentnie;
- mam wysoki poziom energii cały dzień i kładę się spać, czując, że „jeszcze mógłbym pracować”;
- czas dla rodziny jest czasem dla rodziny, bo nie myślę aż tak o pracy – wiem, że na dziś zrobiłem już tyle, ile się dało;
- mam czas we wtorki i czwartki, żeby zawieźć o 16:00 Mateusza na trening piłki nożnej, bez rozwalania sobie dnia.
Po prostu mam czas i czuję, że nad nim panuję.
Koszty?
Przestałem oglądać seriale :( To praktycznie jedyny koszt zmiany. Organizm nadal dostaje tyle snu, ile dostawał wcześniej, a nawet więcej, bo dostał ekstra drzemkę. A ja zrezygnowałem z moich seriali. Za to mamy z Kariną więcej czasu dla siebie, gdy dzieci idą już spać. Dla mnie – fair deal.
Praktyczne wskazówki?
Jeżeli też chcesz spróbować, to poniżej lista praktycznych wskazówek opartych na moim doświadczeniu:
Upewnij się, że masz powód, dla którego chcesz to zrobić. Dla szpanu, że wstajesz jak Einstein nie zadziała (u mnie nie działało). Lepiej wtedy się wyśpij normalnie a innym opowiadaj, że wstajesz jak Einstein – wizerunek będzie podbudowany, a ty nie będziesz się męczyć.
Spróbuj wyciąć używki zaburzające sen (alkohol, kawa). Ja akurat nie miałem z tym problemu, bo alkohol piję sporadycznie, a kawy nie piję od ponad roku. Tu motywatorem było to, że poczułem któregoś dnia ból w okolicy serca i w obawie przed zawałem odstawiłem kawę. Proponuję, żebyś też się przestraszył/-a ;) i przestawił/-a na kawę zbożową lub bezkofeinową.
Wdrażaj zmianę stopniowo. Załóż, że będziesz wstawać o 15-30 minut wcześniej i spokojnie przesuwaj tę godzinę. To ważne, bo organizm potrzebuje kilku dni na zmianę. Jeżeli chodzi o zasypanie i drzemki – to zależy od twojej woli i tu bądź bezkompromisowy/-a.
Zaplanuj, że w weekendy śpisz dłużej. To na wypadek, gdyby w ciągu tygodnia te 6 godzin to było za mało. Aha! 6 godzin to mój czas! Ty ustal, ile potrzebujesz i do tego dostosuj kalendarz zasypiania i wstawania.
Zaplanuj sobie kolejny dzień. To bardzo ważne. Jeżeli robisz taką rewolucję w swoim życiu, to wykorzystaj pozyskany czasu naprawdę dobrze. Zaplanowanie sobie, co będziesz robić kolejnego dnia pomaga niesamowicie!
Zaczynaj dzień od rozgrzewki dla mózgu. Dzień wcześniej napisz, co zrobisz po przebudzeniu i realizuj to. Mózg na początku jeszcze trochę śpi i praca całkiem kreatywna nie sprawdza się dobrze. Pierwsze 30 minut to jak rozgrzewka. Niech to będą zadania typu: „opisz lepiej korzyści, które klient ma z mojego produktu” raczej niż ”wymyśl korzyści …”.
Zaplanuj najważniejsze zadania na początek dnia. Po to wstajesz wcześnie, aby robić rzeczy ważne i niepilne! Nie planuj w tym czasie nadganiania roboty, bo nigdy nie uwolnisz się od „bieżączki”. To bezcenny czas, nie marnuj go na błahostki!
Przygotuj sobie bazę do śniadania dzień wcześniej. Chodzi o to, żebyś nie marnował bezcennych minut na rzeczy, które możesz zrobić wtedy, gdy jesteś zmęczony. Ja przygotowuję sobie płatki, kroję owoce i wstawiam do lodówki. Rano po dodaniu jogurtu, mam śniadanie w 15 sekund. Gotowa woda w czajniku i kubek z kawą „Inką” sprawiają, że w ciągu 2 minut jestem gotowy do działania.
Ustaw kilka alarmów. Ja ustawiam co 10-15 minut. Żeby w razie awarii nie przespać całego złotego czasu. Gdy się obudzisz, wyłącz pozostałe, żeby nie wkurzać domowników :)
Potraktuj to jako budowanie nawyku. To najlepsza droga. Po 3 tygodniach u mnie działa samo. Nie wierzę jeszcze w budzenie się bez budzika, ale myślę, że to kwestia czasu.
Podziel się tym, co robisz ze znajomymi. Okaże się, że nie jesteś sam!
Słowo na koniec
Wiem, że są sowy i skowronki. Wiem, że są ludzie, którzy pracują wieczorami i im z tym dobrze. I super :) Nie zamierzam zmieniać was we wczesnowstawaczy. Dla mnie jest to narzędzie, które dobrze sprawdza się na etapie życia, w którym jestem. Bardzo możliwe, że za rok napiszę o tym, jak pracować nocą.
Cokolwiek wybierzesz – powodzenia!
Fot: Flickr/jinterwas na lic. CC BY 2.0