Wysoka rozdzielczość
Czy, kiedy zupa jest mdła, wylewasz ją do zlewu i gotujesz nową? Czy raczej dosypujesz szczyptę soli, pieprzu lub innej przyprawy, aż potrawa nabierze odpowiedniego smaku?
Czy, gdy jedziesz na wczasy do Sopotu i klucząc po Trójmieście, znienacka lądujesz w porcie zamiast na obwodnicy prowadzącej do kurortu, wracasz do domu i rozpoczynasz całą podróż od nowa? Czy raczej pytasz „tubylca”: „Którędy do Sopotu?” i, podążając za jego wskazówkami, docierasz do celu lub korzystasz z pomocy kolejnej życzliwej duszy?
Czy płynąc żaglówką, korygujesz kurs delikatnymi ruchami steru, czy wyskakujesz za burtę i płyniesz wpław do brzegu, gdy tylko dziób twojej łódki zwróci się w niewłaściwym kierunku?
Zastanów się, czy powszechnie podejmowane i często kończące się spektakularnymi katastrofami postanowienia noworoczne nie są właśnie takim wylewaniem zupy, wracaniem do punktu wyjścia i wyskakiwaniem z łódki.
A co ma do tego rozdzielczość?
Nie będę ukrywał, że jestem przeciwnikiem postanowień noworocznych. Z dwóch powodów:
Po pierwsze: nie widzę żadnego logicznego uzasadnienia dla pomysłu, że tylko pierwszego stycznia można coś zmienić w swoim życiu. To bzdura! Każdy z ponad trzystu pięćdziesięciu pozostałych dni jest równie dobry.
Po drugie: historia uczy, że rewolucje burzące stary porządek wcale nie gwarantują zaprowadzenia nowego ładu. Często ich wynikiem jest dezorientacja i anarchia. A przecież postanowienie noworoczne są zazwyczaj bezkompromisowo rewolucyjne.
W związku z tym wykorzystując wieloznaczność angielskiego słowa „resolution” („postanowienie” lub „rozdzielczość”) wymyśliłem na swoje potrzeby następujące hasło:
My resolution for the New Year is high resolution!
czyli
Moim postanowieniem noworocznym jest wysoka rozdzielczość!
Jak to rozumiem?
Otóż moja wysoka rozdzielczość polega na tym, że uważnie przypatruję się obrazowi mojego życia i wyławiam szczegóły, które nie pasują do całej układanki. W razie potrzeby sięgam po lupę i przyglądam się pikselom (czyli kolorowym punktom) tworzącym tę mozaikę. A potem wymyślam sposób, jak sprawić, żeby dany element nabrał barwy, która uczyni całość bliższą moim pragnieniom.
Na przykład: gdy uważam, że zbyt dużo ważę, przyglądam się temu, co i jak często jem oraz ile czasu poświęcam na ruch, a ile na siedzenie przy komputerze lub przed telewizorem. A potem, zamiast podejmować dramatyczne wyzwanie „do wakacji muszę zrzucić 15 kilogramów”, wprowadzam drobne korekty modyfikujące moją dietę i zwiększające aktywność fizyczną. I tak, piksel po pikselu przekształcam obrzydliwy bohomaz w godne podziwu arcydzieło.
Metodę tę sprawdziłem osobiście na ludziach — to znaczy na sobie — i uzyskałem eksperymentalne potwierdzenie, że działa znakomicie. Spróbuj więc i ty!
Wysoką rozdzielczość możesz stosować bez konsultacji z lekarzem lub farmaceutą bez obawy przedawkowania.
Fot.: Flickr/Gwendal_ na lic. CC BY-NC-SA-2.0