Zanim sięgniesz po narzędzia...
Dzięki rozwojowi nauki i technologii powstało wiele łatwo dostępnych narzędzi do zwiększania produktywności. Doskonale. Możemy dobierać je według aktualnych potrzeb i zachcianek. Tylko, czy na pewno potrzebujemy aż tak szerokiego wyboru a dostępne ułatwienia przyspieszają osiąganie założonych celów?
Szybciej i więcej
Zdarza się, że używając podczas pracy najwyższej jakości narzędzi, docieramy nie tam, dokąd chcieliśmy. I wcale nie chodzi tu o wolniejsze lub nieodpowiednie wykonanie zadania. Dobierając narzędzia z głową jesteśmy efektywni i produktywni, jednak efektywność wcale nie musi iść w parze z satysfakcją i poczuciem spełnienia. W większości przypadków sprzyja szybszemu wykonywaniu zadań, których tak naprawdę nie lubimy i nie chcemy robić. Zamieniają nas w robotników pracujących na akord przy taśmie produkcyjnej. Robotnik taki „produkuje” coraz więcej i coraz szybciej nawet jeśli ma własną działalność, i wydaje mu się, że jest sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Czy właśnie taki był jego życiowy plan?
Skazani na wypalenie?
Długoterminowo sytuacja taka prowadzi do wypalenia, a następnie do poważnej frustracji. Brakuje czasu na podróże, odpoczynek, znajomych. Bliscy czują się zaniedbani, dawne pasje idą w odstawkę. Czy to na pewno był cel, który sobie obraliśmy, sięgając po najnowsze narzędzia zwiększające produktywność?
Bezsensowny bieg w tym kołowrotku nie jest konieczny. Nie w dzisiejszym świecie. Nie w gospodarce, która pozwala zarabiać w obszarach, o których naszym rodzicom się nie śniło!
Co zrobić?
Zadaj sobie pytanie, czy na pewno podoba Ci się kierunek, w którym zmierzasz ze swoją pracą. Jeśli obecna sytuacja finansowa do tego zmusza, trzeba zacisnąć zęby, ale redukując koszty (artykuł o tym wkrótce), zwalniaj uścisk i rewiduj życiowe cele. Sama świadomość tego, że obrany kierunek jest zły, to pierwszy krok, by zakręcić sterem i zmienić kurs.
Kolejne pytanie: co tak naprawdę chcesz robić? Jaką wartość pragniesz wnosić do tego świata? Jeśli odpowiedź nie przychodzi ot tak, warto poeksperymentować, aby ją znaleźć. To właśnie „wnoszona wartość” powinna być „core” Twojego biznesu. Niekoniecznie kreatywna, innowacyjna — nie każdy jest Stevem Jobsem czy Elonem Muskiem. Niech to będzie po prostu coś, co możesz dać od siebie innym, na przykład projektowanie i drukowanie wizytówek, ale dla ludzi, którzy tego potrzebują i docenią oferowaną jakość.
Zacznij działać. Powoli. Nie musi to być zaraz zmiana totalna, o której powstaną podniosłe książki i filmy produkcji USA. Przy takich roszadach dużo łatwiej się „życiowo wywrócić”. Często wystarczy drobna korekta wynikająca z porównania tego, na jakich zadaniach się skupiasz, a które dają najlepsze efekty. Może czas komuś oddelegować część obowiązków, może skoncentrować się na innych klientach, na innej branży? Niech na Twojej liście „to-do” (jeśli taką prowadzisz) każdego dnia zagości co najmniej jedno zadanie, które zbliży Cię do obranego celu, ale które będzie jednocześnie źródłem przyjemności.
Dopiero mając w głowie nowy, przynoszący satysfakcję pomysł na siebie oraz strategię działania, sięgnij po narzędzia zwiększające efektywność. W jakim celu? By wygospodarować czas, energię i zasoby uwagi na zajęcie się innymi, niezwiązanymi z pracą, aspektami życia. By uzyskać równowagę pomiędzy przynoszącą satysfakcję pracą zarobkową a życiem prywatnym.
Fot.: Flickr / 1lenore na lic. CC BY 2.0